drzwi szklane

Od przybytku głowa nie boli czyli drzwi szklane

Jestem pracownikiem firmy budowlanej. Moją codzienność stanowi układanie paneli podłogowych, kafelkowanie łazienek, tynkowanie, czy malowanie ścian. Klienci, jak w każdej branży trafiają się różni.

Drzwi szklane z Warszawy i trudny montaż

drzwi szklaneZazwyczaj są to bardzo kulturalni ludzie, którym zależy, aby ich zlecenie było wykonane starannie. Nie pracujemy na zlecenie wielkich firm, a raczej rodzin, więc rzadko mamy do czynienia z materiałami o ponadprzeciętnie wysokiej wartości. Kilka dni temu dostałem jednak zlecenie pracy w domu, który znacznie różnił się od wszystkich poprzednich. Powierzchnia łazienki, którą miałem wykafelkować przypominała raczej szatnię w jakimś obiekcie sportowym. Płytki także nie były kiepskiej jakości, a dokładnie odwrotnie. Do położenia w całej łazience miałem kilkanaście zdobników lacobel, każdy wart ponad tysiąc złotych. Układałem je patrząc, jak z nadrukowanym na nie obrazów powstaje pejzaż sawanny z żyrafami, słoniami i innymi zwierzętami i rozmyślałem nad przepychem, na który stać tylko nielicznych oraz nad tym, jak nieczęsto zamożność idzie w parze z dobrym gustem. Po trzech dniach pracy łazienkowa sawanna jednak powstała. Otrzymałem kolejne zaskakujące zlecenie- do wybudowania były dwie zabudowy szklane- jedna dla kabiny prysznicowej, druga do wanny. Drzwi szklane z Warszawy uważam od tamtej chwili za najbardziej uciążliwy spośród znanych mi elementów montażowych. Kolejnego dnia pracy dostarczono mi jeszcze trzy ogromne lustra na wymiar do zamontowania wewnątrz. Jedno z nich miało stanowić front szafy. Resztę stanowiło szkło hartowane na wymiar. Takiego przepychu i kumulacji drogich materiałów w jednym miejscu nie widziałem chyba jeszcze nigdy. Swoją pracę wykonałem równie sumiennie, co zwykle bojąc się jedynie, by niczego nie upuścić, gdyż na rekompensatę jakichkolwiek strat moja skromna pensja mogłaby nie starczyć. Teraz siedzę w domu, przyglądam się swoim starym kaflom łazienkowym, o których wymianę żona męczy mnie już ładnych kilka lat.

Zupełnie nie potrafię zrozumieć, dlaczego niektórych stać na takie luksusy, a inni całe życie ciężko pracując zarobią najwyżej na mieszkanie w bloku. Widocznie życie sugeruje mi, że czas najwyższy pogodzić się z nieistnieniem w świecie jakiejkolwiek sprawiedliwości.